Temat mężów obecnych przy porodzie ciągnie się od lat 60. XX wieku, kiedy to ok. 5% wspaniałych mężczyzn rozpoczęło swoje przygody z obserwowaniem narodzin potomków. Jak się okazało, paniom tak to przypadło do gustu, że dzisiaj faceci obecni są nie tylko przy porodzie, ale również w szkołach rodzenia i innych tego typu aktywnościach przedporodowych. Ale czy facet powinien być obecny przy porodzie?
Zwolenniczki tej teorii (zwolenników jest niewielki odsetek) uważają, że tak, bo to znaczy, że się troszczy i chce brać udział w każdym etapie rodzicielstwa. Doprawdy? Zastanaówmy się, jak wygląda obecność ojca podczas narodzin dziecka – zazwyczaj wszyscy, włącznie z żoną, na niego krzyczą, każąc się przesunąć, przejść, odejść, podejść, etc. Przez to mężczyzna czuje się, niczym piąte koło u wozu, rasowa przeszkadzajka, w dodatku przeszkadzajka słuchająca, jak jego żona przeżywa męczarnie. Podobno niektórzy ojcowie obecni przy porodzie mieli potem załamania psychiczne i ciężko im było zaakceptować nie tylko dziecko, ale również “nową” żonę. Nie wspominając już o traumie na tle seksualnym…
Poza tym, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, facet o wiele lepiej sprawdzi się w wielu innych dziedzinach rodzicielstwa, niekoniecznie w rodzeniu dzieci. Niech składa meble, kupuje zabawki, czeka na porodówce, ale nie musi brać udziału w samym akcie narodzin! Przecież to nie jest jego rola, w dzisiejszych czasach komuś zaburzyły się społeczne podziały i odpowiedzialności, stąd ta ogromna propaganda obecności mężczyzny przy porodzie.
Według raportu dr Jonathana Ivesa z Ośrodka Etyki Biomedycznej Uniwersytetu w Birmingham, mężczyźni uczęszczający do szkół rodzenia oraz obecni przy porodach mogą wykazywać znacznie mniejsze tzw. “zdolności rodzicielskie”. Dlaczego? Ano dlatego, że uświadamiają sobie – w dosyć brutalny sposób – że nie mają do zaoferowania partnerce niczego poza biernym wsparciem, a odsuwani sa od czynności, w które chcieliby być zaangażowani z własnej, nieprzymuszonej woli (przykładowe “składanie mebelków”).
Jak widać, nawet naukowcy twierdzą, że obecność mężczyzny na sali porodowej jest całkowicie zbędna. Może warto ich posłuchać i zastanowić się, czy zmuszanie przyszłego ojca do asystowania podczas narodzin to aby najlepszy początek jego przygody z rodzicielstwem.